Papier samoprzylepny
Nie powiedziałam całej prawdy. W artykule 2 lata bez papieru pominęłam pewną małą, ale znaczącą kwestię: kolorowe, samoprzylepne i wszędobylskie papierowe karteczki nazywane Post-itami. Co zatem sprawiło, że ja – entuzjastka aplikacji mobilnych i jednocześnie zatwardziała przeciwniczka papierowych wydruków – chętnie korzystam z zielonych i niebieskich karteczek 76 x 76mm? Design thinking czyli praktykowana przeze mnie metoda myślenia projektowego.
Post-ity leżą na moim biurku, razem z notesami i markerami Neuland. Bez nich, wiele moich projektów nie ujrzałaby światła dziennego. Firma 3M, twórca rzeczonych karteczek, podjęła wysiłek, aby wprowadzić na rynek aplikację mobilną, która częściowo zatąpiłaby fizyczne produkty Post-it® Plus App. Jest też Mural, wirtualna tablica do współpracy zdalnej.
Ręce
C’mon. Czasem trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. A szczególnie gdy w grę wchodzi nowe, skomplikowane przedsięwzięcie, które trzeba sobie wyobrazić, a potem jeszcze wytłumaczyć grupie ludzi, od której zależy jego „być albo nie być”. Karteczki przez swój nieznaczny rozmiar, nietrwałą przyczepność i łatwą zastępowalność sprawiają, że obmyślanie nowych koncepcji i rozwiązań, straciło grozę przypisywaną rzeczom nieznanym. Zauważyłam, że najlepsze rozwiązanie wyłania się z gąszczu rąk, które pracowicie manipulują karteczkami reprezentującymi myśli, pytania i ograniczenia. Ręce przeklejają, przepisują, modyfikują lub wyrzucają te karteczki, które do koncepcji się nie przydadzą. Właściciele rąk przy tym sporo ze sobą dyskutują, co sprawia, że finalna koncepcja obejmuje różne punkty widzenia. Praktycy metody design thinking zużywają mnóstwo Post-itów, aby zebrać w jednym miejscu i uporządkować różne obserwacje z badań.
Filc
Jak już wiecie, w moim mieszkaniu papieru jest jak na lekarstwo, za to prominentne miejsce zajmuje filcowa tablica, która stanowi moje prywatne centrum kreatywności. Używam jej zawsze, gdy muszę coś wymyślić, zaprojektować, zaplanować. Notuję pomysły, pytania, albo swoje wątpliwości na Post-itach. Dopiero potem dopiero tworzę z nich kolorową mapę. Na karteczkach mieści się niewiele, trzeba mocno pogłówkować, aby uczciwie i precyzyjnie odpowiedzieć na pytania, które zawsze pojawiają się w fazie koncepcyjnej – po co? dla kogo? dlaczego? jak? Czasem chodzę wokół tablicy, jak pies koło jeża. Myślę, nie zgadzam się, kombinuję. Proces tworzenia „nowego” wymaga gotowości na nieznane, na sprzeczności i ambiwalencje. Linearny zapis, jaki wymuszają komputerowe programy edytorskie, kłóci się z charakterem pracy koncepcyjnej: chaotycznej i zmiennej. Dlatego do komputera siadam dopiero gdy karteczki na tablicy, odnajdą swoje miejsce. Zawsze piszę drukowanymi literami.
Prototyp
Filcowa tablica przydaje się w sprzedaży. Gdy klient prosi o wstępną koncepcję wydarzenia, seminarium, warsztatu czy szkolenia, robię zdjęcie tablicy upstrzonej Postit-ami. Potem wklejam je do prezentacji. Staram się, aby zdjęcie było wyraźne i obejmowało wszystkie karteczki i aby ich układ odzwierciedlał etapy realizacji pomysłu. Do tworzenia szczegółowego opisu siadam dopiero, gdy klient wyrazi zainteresowanie omówioną koncepcją. To oszczędność czasu i pieniędzy oraz realizacja jednej z zasad podejścia design thinking: najpierw stwórz prototyp. Więcej o design thinking dowiesz się z artykułu Innowacje według Billa Gatesa. Prototyp, w tym przypadku koncepcja przedstawiona graficznie, pozwala dowiedzieć się więcej o faktycznych potrzebach klienta i przybliżyć do lepszego rozwiązania.
Życzę twórczego skreślania, doklejania i wielu udanych projektów.